"Jednakowo inni" - reż. Michael Carney

Źródło
Zmieniamy coś w naszym życiu nie bez powodu. Zawsze jest jakiś bodziec, który przesuwa nas w stronę czegoś nowego, co odmieni nasze dotychczasowe życie. Często nawet nie zauważamy, że żyjemy w letargu, boimy się dostrzec, że coś się psuje w naszej relacji z kimś ważnym. W końcu nadchodzi przełomowy moment, w którym dociera do nas, że jeśli teraz czegoś nie zrobimy, to stracimy coś bezpowrotnie. Takie zmiany są dobre. Pozwalają zacząć od nowa i stać się lepszą wersją samego siebie. 

Taką metamorfozę przeżywają bohaterowie filmu "Jednakowo inni". On (Greg Kinnear) spełniony handlarz wytwornymi dziełami sztuki w końcu przyznaje się żonie do zdrady. Ona (Renée Zellweger) zapatrzona w męża wybacza mu jego przewinienia i od tej pory wszystko w ich życiu ma ulec przeobrażeniu. I tak też się dzieje. Co w tym jednak "innego"?

Trzeba przyznać, że Renée  w roli troskliwej i wrażliwej kobiety wypadła naprawdę dobrze. Początkowo w ogóle nie widziałam w niej zwariowanej Bridget Jones, gdyż aktorka przeszła wielką odnowę. Ktoś, kto oglądał serię filmów z tą szaloną kobietą, wie, jak wówczas wyglądała. Jej transformację można podziwiać teraz także w serialu "What/If", ale mimo wszystko powróćmy do filmu, w którym zagrała bardzo dobrze. Tak jak już wspomniałam, wybaczyła mężowi cudzołóstwo, ale obrała sobie także za cel uratować ich małżeństwo. Chciała, by mąż się zmienił, a lekarstwem na ich rany miała stać się pomoc dla ludzi bezdomnych i głodujących. Oboje wraz z dziećmi rozpoczęli działalność charytatywną w jednej ze slamsowej dzielnic i poznali jego - nieposkromionego włóczęgę, który stał się antidotum dla nich obojga. 

Źródło
Film ten nie jest tylko o tym, by dawać ludziom drugą szansę. Przede wszystkim głównym tematem filmu jest miłość (zupełnie nieidealna, trudna, ale i niezwykle cenna) i przyjaźń (realistyczna, pełna poświęceń i wyrzeczeń). Oba motywy przedstawione są na kilku płaszczyznach, bardzo wyraziście i emocjonalnie. Padają piękne słowa, które zapadają głęboko w pamięci, jako istotne życiowe drogowskazy. W pogoni za karierą, dobrymi ocenami i pieniędzmi zapominamy o pięknie, które nas otacza i jak ciężko jest później odbudować to, co stopniowo rujnowaliśmy, dbając tylko o siebie. Wiem, banalnie to brzmi, że film jest o miłości i przyjaźni, ale pamiętajmy, że te motywy mogą być różnie przedstawione, a w tym filmie otrzymamy szeroki wachlarz uczuć i przypadków.

Należy też wspomnieć o tym, iż jest to film oparty na faktach. Oznacza to, że historia w nim zaprezentowana jest autentyczna. Małżeństwo Hallów w istocie przeżyło niesamowity kryzys, ale wspólnie przezwyciężyli wszystko, ze wsparciem czarnoskórego Denvera. I w tym momencie mógłby pojawić się na ekranie napis "The End", ale nic takiego się nie dzieje, bo jak słusznie powiedział w filmie jeden z bohaterów, gdy docenia kogoś Bóg, dostrzega go też Szatan. Czy to oznacza kolejny kryzys i kolejny rozpad? 

Źródło
Żeby nie było za idealnie, to muszę coś jeszcze skrytykować. O ile gra Renée bardzo mi się podobała, to jednak muszę dodać, iż była momentami irytująca. Myślę jednak, że nie była to trudna rola i aktorka z lekka przesadziła z idealizacją tej postaci. Owszem, miała być delikatna, krucha i wrażliwa, i taka też była. Ale bez przesady! Postać ta była zbyt przesłodzona, przydałoby się w niej więcej pewności siebie, a jej relacja z Denverem mogłaby być szczególniejsza i wyrazistsza. Tego mi bardzo zabrakło. Co do Kinneara to mam wrażenia, że grał nieco obojętnego. Jasne, widać jak ciężkie są dla niego te wszystkiego zmiany i stara się sprostać wymaganiom żony, to jednak robi to niekiedy z przymusu, niż własnej woli. To trochę denerwowało, bo powinien zagrać bardziej wiarygodnego i pragnącego dobra rodziny. Ale to tylko moje skromne uwagi, dotyczące  gry aktorskiej.

Ekranizacja Michalea Carneya z pewnością skłania do wielu refleksji, zarówno tych dotyczących życia i śmierci, jak i tych skupiających się wokół rodziny. To ona jest źródłem wszystkiego, co nas otacza i jak ważne jest to, by o nią dbać. Nie chodzi tutaj nawet o rodzinę Hallów, która jest epicentrum filmu. Dosadnie zostały przedstawione też wątki poboczne. Uwypuklone zostają potrzeby bohaterów, które z pozoru są bardzo błahe, a jednak ich nie doświadczają. Zwykła szara codzienność zmienia ludzi, wpadamy w monotonie i zatracamy w rzeczywistości. Nie czekajmy więc na jakiś znak, ten przełomowy moment. Zacznijmy już dziś zmieniać swój własny, mały świat od małych kroczków.

Ocena: 7/10
Gatunek: Dramat

Wasza Paulina M.

Komentarze

  1. Świetna recenzja, doskonale obrazująca film , oby tak dalej! :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz